2012-09-09 – Mk 7, 31-37 – O dyskrecji otwarcie
Dziewiąty września. Druga niedziela miesiąca. Pierwsze spotkanie maltańskie i pierwsza msza.
Początek nowego roku. Nowego nie tylko pod względem pracy ale i formacji. Wszak nasza triada niezmiennie brzmi: Pan Bóg, ciężka praca, dobra zabawa. Kto twierdzi inaczej, jest w błędzie.
Powyższe okoliczności jak i ewangeliczne „effatha – otwórz się” sprawiają, że aż się prosi, by wygłosić dziś expose, mowę tronową, bilans otwarcia. Te pozostawiam delegatom, komendantom, przez osm. Sobie zostawiam coś całkiem odmiennego – dyskrecję.
Dyskrecja to w myśl słownikowej definicji umiejętność dochowania tajemnicy; niewdzieranie się do cudzych spraw; delikatność; takt. Do języków nowożytnych dyskrecja „trafiła” ze starofrancuskiego. Ten zaś posiłkował się łaciną, gdzie discertio pochodzi od dicernere, co znaczy oddzielać, rozdzielać, rozłączać, (rozróżniać, wyrokować, rozsądzać) w domyśle to, co może ujrzeć światło dzienne od tego, co nigdy nie powinno wyjść na jaw.
Dyskrecja nie jest pojęciem teologicznym. Próżno więc jej szukać w katechizmie. Brak jej biblijnego rodowodu. Nie pojawia się na kartach Pisma. Jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że podobnie elegancja (sztuka właściwego wybierania) niesie z sobą Boże przesłanie. Bo czymże jest chrześcijaństwo jeśli nie oddzielaniem Jezusa i tego, co Jezusowe od tego, co takim nie jest czy też wybieraniem Jezusa i Jego Sprawy?
Echo problemu dyskrecji pojmowanego dosłownie jako zachowanie tajemnicy pobrzmiewa w Kodeksie Prawa Kanonicznego, kiedy prawodawca kościelny, kiedy mówi o tajemnicy sakramentalnej zwanej także tajemnicą spowiedzi (kan.983) jak i karze ekskomuniki przewidzianej za jej naruszenie (kan.1388). Przepisy prawa polskiego zabraniają w postępowaniu karnym i administracyjnym przesłuchiwania duchownego, co do faktów objętych tajemnicą spowiedzi, natomiast w postępowaniu cywilnym duchownemu przysługuje prawo odmowy zeznań, co do faktów powierzonym mu na spowiedzi.
Nie mam nic przeciw otwartości – jawności – przejrzystości. Nie jestem jednak zwolennikiem sytuacji, w których wszystko jest na pokaz – wszystko jest na sprzedaż. Uważam, że są sprawy, którym rozgłos nie służy. Dlatego we współczesnej kulturze dyskrecja wydaje się być ostoją człowieczeństwa. Wartością, która stoi na straży właściwych międzyludzkich relacji. Fundamentem, na którym buduje się zaufanie.
Whatever you say, say nothing, when you talk about you know what
For if you know who should hear you, you know what you'll get
They'll take you off to you know where for you wouldn't know how long So for you know who's sake don't let anyone hearing singing this song.
Cokolwiek mówisz, nie mów nic śpiewa irlandzki bard Coulm Sands.
I choć śpiewa jak to zwykle on z lekkim przymrużeniem oka, to jednak wyśpiewana przezeń przestroga peanem na cześć dyskrecji pojmowanej
i praktykowanej w stopniu heroicznym. Nam zaś pozostaje roztropnie reagować na wezwanie „effatha – otwórz się” bacząc na to, kto nas do tego zachęca.
ks. Michał Palowski KM